Wpływ na zarobki zawodników w lekkiej atletyce mają m.in. kontrakty sponsorskie oraz wsparcie państwa. W dzisiejszym artykule bierzemy pod lupę zagadnienie, jakim jest finansowanie lekkoatletów – zarówno polskich, jak i światowych.
Na jakie zarobki może średnio liczyć polski lekkoatleta, któremu uda się zająć miejsce na podium w mistrzostwach Europy lub świata? Średnio jest to ok. 500 tysięcy do miliona dolarów rocznie. Niezwykle ważną kwestią jest tutaj wsparcie ze strony państwa oraz różnego rodzaju kontrakty sponsorskie. Złoty medal mistrzostw świata 2019 w Dosze World Athletic został wyceniony przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych na 60 tys. dolarów, srebrny – 30 tys. dolarów, a brązowy – 20 tys. dolarów. Najlepszej sztafecie udało się zarobić 80 tys. dolarów do podziału.
Uczestniczki sztafety 4×400 m trenowanej przez Aleksandra Matusińskego zdobyły 40 tys. dolarów. Na dodatkową premię w wysokości 100 tys. dolarów za zdobycie rekordu świata mogła liczyć amerykańska płotkarka Dalilah Muhammad. Półtora roku później, podczas odbywających się w Birmingham halowych mistrzostw świata, polska sztafeta stworzona przez Józefa Lisowskiego (w jej skład wchodził Patryk Adamczyk, Jakub Krzewina, Łukasz Krawczuk, Rafał Omelko oraz Karol Zalewski) zarobiła 90 tys. dolarów.
Na nagrody mogą również liczyć lekkoatleci uczestniczący w różnego rodzaju mityngach. Najwięcej można zarobić na tych, które odbywają się w ramach cyklu Diamentowej Ligi. W latach 1998-2009 sportowcy osiągający najlepsze wyniki w wybranych konkurencjach otrzymywali milion dolarów do podziału. A jak to wygląda obecnie? Zawodnicy otrzymują wypłatę za każdy start. Podium zdobyte w 1 z 13 mityngów wiąże się z zarobkiem na poziomie 10 tys., 6 tys., oraz 4 tys. dolarów. Jeżeli chodzi o finał, można zdobyć 50 tys., 20 tys. oraz 10 tys. dolarów.
Nieco niżej wyceniana jest rywalizacja na zawodach World Athletics Indoor. Trzej najlepsi zawodnicy mogą tam zarobić kolejno 3 tys., 1,5 tys. oraz 1 tys. dolarów. Wygranie klasyfikacji generalnej wiąże się z wypłatą w wysokości 2 tys. dolarów. W ubiegłym roku najlepszy wynik w sprincie w wymienionych powyżej zawodach zdobyła Ewa Swoboda. Udało się jej wygrać cały cykl. Łączna suma nagród, jakie jej przypadły, wyniosła 30 tys. dolarów. Warto jednak zdawać sobie sprawę z tego, że podane kwoty są kwotami brutto, od których sportowiec musi zapłacić podatek. Część kwoty przekazywana jest również trenerowi oraz menadżerowi.
30 tys. złotych miesięcznie: tyle ze startów w mityngach miał polski lekkoatleta średniego szczebla. A medalista wielkich imprez – kilka razy więcej.
Teraz królowa sportu zaczyna się u nas odmrażać. Od sierpnia powrót do "chociaż połowicznej normalności"?https://t.co/Z3stLPbqda
— Łukasz Jachimiak (@LukaszJachimiak) June 5, 2020
Kolejną ważną kwestią, jaką warto poruszyć, są premie za start, które otrzymują uczestnicy najlepszych komercyjnych mityngów. Za przykład można podać tutaj na przykład mistrzynię świata w skoku wzwyż – Marię Lasitskene, która za każdy występ otrzymuje średnio 10 tys. dolarów. Nie sposób nie wspomnieć również o Usainie Bolcie, który w latach swojej świetności za uczestnictwo w zawodach otrzymywał około 350-400 tys. dolarów. Oznacza to, że w ciągu jednego tygodnia był on w stanie zarobić nawet milion dolarów. Jego roczne zarobki wynosiły wówczas około 20 tys. dolarów.
Aktualnie, najwięcej na udziale w mityngach zarabiają sprinterzy: Shaunae Miller-Uibo, Christian Coleman czy Shelly-Ann Fraser-Pryce. W ciągu jednego dnia ich konto może się powiększyć nawet o 30-50 tys. dolarów. Mistrz świata w skoku o tyczce, Armand Duplantis, może liczyć na dzienne zarobki rzędu 25-30 tys. dolarów.
Od czego zależy wynagrodzenie sportowca? Wpływ na to ma szereg czynników, takich jak wielkość i prestiż danego wydarzenia, dostępny budżet, sponsorzy oraz indywidualne potrzeby organizatora. Na najlepsze stawki w porównaniu z innymi krajami świata mogą liczyć głównie polscy tyczkarze.
Foto wyróżniające: pxhere.com / Pixabay