Pod pewnymi względami żeglarstwo jest dużo pierwotniejsze niż rzucanie zaostrzonym patykiem w cel. Odkrywanie nowych lądów, transport – tego wszystkiego nie byłoby bez żeglarstwa. Bez niego nie byłoby także rekordów, które wielu szokują bardziej niż wyprawa na Księżyc. Oto kilka przykładów.
Jak długo można wytrzymać bez postawienia stopy na stałym lądzie? Dzień? Miesiąc? Dla niektórych na pewno tak, ale ci, którzy żeglarstwo mają we krwi i w szpiku kostnym, potrafią wytrzymać nawet lata.
Najdłuższym rejsem bez zawijania do portu może się pochwalić Amerykanin Reid Stowe, który 17 czerwca 2010 roku zawinął do portu po 1152 dniach rejsu. Przez pierwsze 306 dni towarzyszyła mu jego dziewczyna, która jednak z powodu choroby morskiej zrezygnowała. Stowe nazwał swój projekt: „1000 dni na Oceanie: marsjańska oceaniczna odyseja”. Marsjańska, ponieważ tyle czasu potrzeba astronautom, aby dotrzeć na Marsa i wrócić.
Dla porównania, rekordzista Polski – Tomasz Lewandowski – spędził na morzu 391 dni (samotnie!). Wyprawę ukończył 1 kwietnia 2008 r.
Kto najszybciej opłynął świat płynąc na wschód? Był to Francis Joyon z załogą, który płynąc na wschód okrążył glob w 40 dni, 23 godziny, 30 minut i 30 sekund. Od 26 stycznia 2017 roku żadnemu żeglarzowi nie udało się zbliżyć do tego rekordu. Co ciekawe, najdłuższy samotny rejs trwał zaledwie dwa dni dłużej i podjął się go także Francuz – Francois Gabart. Opłynął Ziemię w 42 dni, 16 godzin, 40 minut i 35 sekund, a zakończył podróż 17 grudnia 2017 r.
Z kolei najszybszy w drodze zachodniej był Francuz Jean Luc van den Heede, którego rejs w 2004 roku trwał 122 dni, 14 godzin, 3 minuty, 49 sekund.
W 1912 r. największym statkiem świata był Titanic, współcześnie ten rekord należy do supertankowca TT Knock Nevis, który przestał być wykorzystywany w 2009 roku. Statek mierzył w sumie 458,45 m długości, 68,8 m szerokości, a jego wyporność wynosiła bagatela 564 763 t. To znaczy, że długość statku była prawie dwukrotnie większa od wysokości Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie!
Najdłuższy żaglowiec w historii nawet nie zbliżył się do tej liczby, ponieważ osiągnął zaledwie 145 m długości i 15 m szerokości. Był to szkuner „Thomas W. Lawson”, który zatonął 1907 roku – 5 lat po wodowaniu.
Z kolei najszybszym żaglowcem na świecie od 2012 roku jest wielokadłubowiec „Vestas Sailrocket 2”, który osiągnął 125,95 km/h (68,01 węzła). Za sterami stał wyjątkowo nie Francuz, a Australijczyk – Paul Larsen.
Kiedy pobijanie utartych rekordów staje się powoli niemożliwe, poszukiwacze przygód zaczynają szukać nowych rozwiązań dla swoich ambicji. Nie dotyczy to jednak Jean Jacques’a Savina, który 10 maja 2019 r. przepłynął Atlantyk… w beczce.
72-letni wówczas podróżnik, były spadochroniarz oraz triathlonista postanowił spełnić swoje marzenie o przepłynięciu Atlantyku. Jednak ponieważ nie potrafił żeglować, zdecydował się postawić na beczkę. Ten trochę już anegdotyczny „środek transportu” został przygotowany na specjalne zlecenie przez wytwórnię Boutes Cooperage. Beczka mierzy w sumie 3 m długości, 2,1 m wysokości, waży 450 kg i jest jaskrawopomarańczowa. W środku znajdują się łóżko, kuchenka i przestrzeń wypoczynkowa, z której Francuz na pewno dużo korzystał.
Takie przedsięwzięcie z pewnością trzeba zaliczyć jako niezwykłe. Ostatecznie Jean Jacques Savin wsiadł do beczki 20 grudnia 2018 roku na Wyspach Kanaryjskich, a wysiadł 122 dni później na Karaibach. Do tego wyczynu zainspirowała go książka Alaina Bombarda „Rozbitek z własnej woli”, w której francuski biolog opisał, jak na pontonie (niezaopatrzonym w zapasy) przepłynął Atlantyk w dwa miesiące. W odróżnieniu od Bombarda Savin przygotował się do swojej podróży. Na pokładzie jego „statku” znajdowało się nawet wino.
Foto wyróżniające: Freepik